*****
*****
*****
*****
- Witaj nieznajomy. Kim jesteś i co tu robisz?
Powoli odwróciłem się. Kilka metrów ode mnie stał wysoki mężczyzna ubrany w skórzany strój. Przez plecy miał przewieszony łuk, w ręku trzymał niewielki topór. Stałem zaskoczony a przez głowę przebiegały mi niespokojne myśli. Jest przyjacielem czy wrogiem? Chyba nie ma złych zamiarów, bo w przeciwnym wypadku po prostu strzeliłby mi w plecy. Jego pojawienie się zupełnie mnie zaskoczyło - od czasu spotkania z Alice u Źródeł Goryczy nie spotkałem żadnego człowieka. Przybysz wyczekująco mierzył mnie wzrokiem. W końcu powoli wsunął toporek za pas i złożył ręce na piersiach. Zdecydowanie nie miał złych zamiarów.
- Jestem Elludrin. Mieszkam tu niedaleko - wskazałem ręką w stronę rzeki. - Mam już dom a teraz buduję warsztat. Jestem budowniczym i rzemieślnikiem. A ty... kim jesteś?
- Zwą mnie Ulfar. Wędruję po tych lasach. Jestem myśliwym, umiem też wyprawiać skóry i robić z nich różne przedmioty. Jak widzę mamy ze sobą co nieco wspólnego. - uśmiechnął się nieznacznie.
- Jesteś wędrowcem? A nie myślałeś o tym, żeby się gdzieś osiedlić? W Dolinie jest dużo miejsca. Zmieszczą się domy, warsztaty, jest dużo miejsca na pola i zagrody. Może z czasem dołączą inni...
- Osiedlić się? Pradę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym... Może to nie jest taki zły pomysł... Coraz więcej tu goblinów i innych stworów. Ale nie odpowiem ci teraz muszę to przemyśleć. A teraz porozmawiajmy o moim obiedzie, który mi przez ciebie uciekł.
*****
- Witaj ponownie - przywitałem go
- Witaj - powiedział - postanowiłem przyjąć twoje zaproszenie i oto jestem. Znajdziesz dla mnie jakieś miejsce?
Zatoczyłem ręką szeroki łuk.
- Jak widzisz miejsca jest dość. Jeżeli chcesz to pomogę ci zbudować dom. We dwóch robota pójdzie szybciej!
*****
Podniosłem głowę i od razu zobaczyłem postać idącą dziarskim krokiem w moją stronę. To nie był Ulfar - on wyruszył wczoraj na polowanie. Nie będzie go conajmniej przez 5 dni. Poza tym ten idący w moją stronę mężczyzna był niższy, odniosłem wrażenie, że trochę się nawet garbi. Długie siwe włosy rozwiewał mu wiatr. Podpierał się sękatym kijem, u jego boku kołysało się kilka wypchanych toreb. Patrzyłem z zaciekawieniem w jego stronę. Po kilku minutach doszedł do pola. Stanął na jego krawędzi, zerwał kilka roślin, przełamał je i powąchał. Potem przyklęknął, pogrzebał w ziemi, podniósł się i splunął.
- Od razu widać, że się na tym w ogóle nie znasz. - zaczął beż żadnych wstępów. Po prostu mnie zatkało! Przybysz, nie zwracając najmniejszej uwagi na moje zdziwienie, ciągnął dalej - Jak chcesz to mogę uprawiać dla ciebie pole. Znam się też na zbożu i na hodowli. I na innych rzeczach też się znam.
- A kim ty w ogóle jesteś, jeśli można spytać?
- Jestem Herbimił. Herbimił Wieszczykur. - popatrzył na mnie a potem ogarnął spojrzeniem budynki stojące nad rzeką. - Ładnie tu. Zostaję. - minął mnie i ruszył w stronę Goryczy.
Przez chwilę stałem jak sparaliżowany a potem szybkim krokiem ruszyłem za nim.
- Jestem Elludrin. Witaj w Kropli Słodyczy. - zatrzymał się nagle i odwrócił w moją stronę. - Wiem kim jesteś. I wiem co to za miejsce. A teraz chodźmy, wybiorę sobie miejsce do zamieszkania.
Po kilku chwilach weszliśmy pomiędzy budynki.
- Wiesz, mogę ci odstąpić jeden ze swoich domów. Mam ich kilka, a nie potrzebuję aż tak wielu.
Herbimił z dezaprobatą pokręcił głową. Nie zwalniając kroku przeszedł przez osadę kierując się w stronę wody.
- Nie ma takiej potrzeby. Sam zrobię sobie dom, o tam - wskazał ręką na wielki pień drzewa stojący tuż przy brzegu.
Pozostałości olbrzymiego dębu miały ponad 7 metrów średnicy. Pień był nadpalony - pewnie potężne niegdyś drzewo zostało zniszczone uderzeniem pioruna. W środku czerniała strawiona przez ogień i wyżarta przez próchnicę czeluść.
- Zrób mi tylko drzwi. A teraz już idź, muszę się urządzić. - Odwrócił się do mnie plecami i zniknął we wnętrzu wielkiego pnia.
Przez chwilę stałem jeszcze jak oniemiały a potem zostawiłem go w spokoju...
*****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz