wtorek, 9 października 2012

Krew Bogów, opowieść 1: Atak o świcie

Pierwsze promienie słońca rozbłysły nad szczytami gór. W zagłębieniu pośród nadbrzeżnych kamieni paliło się niewielkie ognisko. Wilgotne drewno dawało niewielki płomień, za to strasznie dużo dymu. Gęste, białe kłęby unosiły się dokoła, łącząc się z mglistymi oparami znad rzeki. Dym i mgła były tak gęste, że całkowicie przesłaniały wschodni brzeg i stoki Gór Tyglowych. W zawieszonym nad ogniskiem kociołku bulgotała zawiesista zupa. 

Niewysoka dziewczyna, o krótko obciętych, jasnych włosach pochyliła się nad naczyniem i zamieszała jego zawartość. Na powierzchni pojawiły się na chwilę kawałki warzyw i jeden czy dwa kawałki mięsa. Dziewczyna odwróciła się od kociołka i spojrzała w moją stronę. 

  - Jedzenie się kończy - powiedziała.

Podniosłem na nią wzrok, przerywając na chwilę ostrzenie siekiery.

 - Tak, wiem. Ale nie możemy teraz przerwać pracy. Trzeba dokończyć budowę palisady. 
 - Mam ochotę na rybę - dziewczyna popatrzyła na sunące z wolna wody Goryczy.
 - Emmyly, rozmawialiśmy przecież na ten temat. Jak skończymy palisadę zajmiemy się robieniem sieci i może wtedy będziesz mogła zjeść swoją rybę. 

Z mgły wyłonił się chłopak, długie kosmyki wilgotnych włosów przykleiły mu się do policzków. Wyciarając ręce w lnianą koszulę uśmiechnął się do siostry

 - Trzeba jeszcze zrobić łódź. Stojąc na brzegu nic nie złowisz. 
 - Ty Xuba nie bądź taki mądry. Najpierw naucz się porządnie trzymać siekierę w ręku, a potem pomyślimy o łodzi...
 - Umiem trzymać siekierę! - zacietrzewił się Xuba
 - Akurat - druga z dziewcząt zachichotała - trzyma się za to drewniane a nie za to metalowe.

Chłopak zaczerwienił się.

 - Ty Zutt lepiej się nie wtrącaj, sama przecież...
 - Przestańcie! - zmarszczyłem brwi i obrzuciłem całą trójkę karcącym spojrzeniem - Czy  musicie się kłócić od samego rana?
 - Ale to ona zaczęła!
 - Nieprawda, to on zaczął!

Uciszyłem ich jednym ruchem ręki i wskazałem na południe. Starając się przebić wzrokiem otaczającą nas mgłę, drugą ręką zacząłem szukać odłożonego na bok łuku. Przez białą zasłonę dotarł do nas przytłumiony plusk wody, odgłos kamienia odbitego od innych kamieni porozrzucanych wzdłuż brzegu. Nagle coś dużego i ciężkiego uderzyło w ziemię. Poczuliśmy drżenie...

 - Xuba do mnie! Dziewczyny dwa kroki z tyłu! Gdzie na Peruna jest Lewko?!

Nagły podmuch wiatru rozrzedził mlecznobiałe opary. Sześć zwalistych postaci zmierzało w naszą stronę, każdy krok wprawiał ziemię w lekkie drżenie. Trolle - ohydne, szare cielska jakby powiązane z grubych powrozów. Małe głowy osadzone na topornie ciosanych ramionach, szeroko rozwarte gęby odsłaniające ostre i powykrzywiane kły. Pierwszy z nich - chyba przywódca - trzymał w łapach dwie potężne maczugi, dalsze trzy uzbrojone w grube konary odłamane od jakiegoś drzewa. Dwa pozostałe po prostu wznosiły do góry zaciśnięte pięści wielkości sporych kamieni. 

 - Pobiegnę po pomoc, na północny koniec - drżącym głosem wyszeptała Zutt
 - Zostań! - rzuciłem przez ramię - Nie zdążycie z powrotem. Każdy celuje w jednego, ja biorę tego z przodu!

Dziewczyny zaczęły naradzać się, wybierając cele. Szept ich rozmów zagłuszył przeraźliwy ryk. Trolle przyspieszyły i rzuciły się do ataku. Po mojej prawej stronie, jak spod ziemi, wyrosła jakaś niewielka postać. Zanim zdążyłem wypowiedzieć choć słowo, jęknęła cięciwa. W ślad za nią zagrały kolejne, moja jako ostatnia... Strzała utkwiła w jednym z palców olbrzymiej łapy zaciśniętej na maczudze. Troll ryknął i rozszczepił paluchy. Maczuga wypadła mu z ręki. "Została jeszcze jedna." - przemknęło mi przez myśl. Xuba trafił trolla w ramię. Ten, jakby nic się nie stało, wyrwał drzewce razem z grotem i odrzuciwszy zakrwawiony pocisk precz, nadal pędził w naszą stronę. Dwie strzały z drugiego rzędu trafiły w jednego potwora "Jak zwykle nie mogą się dogadać. No ale może tym razem nie miały na to czasu." Jedna strzała wbiła się w konar drzewa, którym wymachiwał troll, druga przebiła obwisłe ucho i utkwiła w nim niczym kolczyk. Stwór ryknął z bólu i rzucił się do ucieczki. Ostatnia strzała, wystrzelona przez tajemniczą postać, która nieświadomie dała sygnał do ataku, trafiła jednego z trolli prosto w oko. Bestia zamarła na ułamek sekundy, olbrzymia stopa zawisła w powietrzu, a potem potężne cielsko zwaliło się bez życia na plecy...Rzuciłem synowi szybkie spojrzenie. Stał na szeroko rozstawionych nogach, żeby lepiej utrzymywać równowagę. Długi łuk, który trzymał w rękach, był większy od niego. Cięciwa drżała jeszcze, wydając lekko wibrujący dźwięk. 

Kątem oka dostrzegłem zbliżające się trolle. Zostały jeszcze cztery! 

 - Nie ma czasu na kolejny strzał! Pałki!

Odrzuciłem łuk i wyszarpnąłem broń zza pasa. Emmyly i Zutt ominęły mnie z lewej strony i rzuciły się na pierwszego z brzegu trolla. Xuba skoczył do przodu wymachując pałką. Ja też ruszyłem na nadbiegającego w moim kierunku przywódcę trolli. Nagle dotarło do mnie, że znów straciłem z oczu Lewka. Już chciałem się odwrócić, gdy gdzieś za mną zabrzęczała cięciwa. Strzała świsnęła obok mojej głowy i ze zdumieniem zobaczyłem, że... drugi troll zwala się z nóg! 

Na mgnienie oka straciłem koncentrację. W ostatniej chwili dostrzegłem potężną maczugę i nie zdążyłem się przed nią uchylić. Udało mi się tylko cofnąć głowę i podnieść ramię, kiesy trafił mnie kawał drewna. Poczułem straszliwy ból i usłyszałem trzask. Moje ciało poderwane siłą potężnego ciosu przeleciało kilka metrów i spadło na ziemię. 

Troll podniósł maczugę nad głowę i zaryczał tryumfalnie. Zdałem sobie sprawę, że za chwilę kolejny cios zamieni mnie w krwawą miazgę. Uniosłem się lekko na kolanach i czekałem. Pomiędzy nogami nadbiegającego trolla ujrzałem jeszcze jak Zutt chwyciwszy się ręką za trollowe ramię i podniesiona w ten sposób do góry, okłada jego łeb pałką...

Maczuga znów świsnęła w powietrzu. Tym razem byłem przygotowany na cios. Przeskoczyłem niezdarnie w bok i znalazłem się po prawej stronie trolla. Zamachnąłem się pałką i z całej siły trzasnąłem go w kolano. Niemal w tej samej chwili jego maczuga dosięgnęła ziemi w miejscu, w którym przed sekundą leżałem. Troll zachwiał się - czy to pociągnięty przez maczugę, czy też z powodu mojego ciosu - i runął na ziemię, przewracając się prosto w ognisko. Gorąca zupa z kociołka zalała mu oczy, zapewne dotkliwie parząc. Tarzał się po ziemi rycząc i wymachując łapami! Jego potężne ciało nie zdołało najwyraźniej zdusić słabego ognia i kilka płonących żagwi zaczęło przypiekać jego cielsko. Poczułem potworny smród spalenizny, troll miotał się po ziemi i w pewnym momencie nadział się na zaostrzony koniec drewnianego pala, który miał się stać częścią palisady. Z rany chlusnęła czarna posoka, troll znów się obrócił i z powrotem wtoczył w resztki ogniska. Jakiś przepalony konar dostał się wprost do otwartej rany. Stwór usiłował wstać ale przysunąłem się do niego i walnąłem pałką w drugie kolano. Pozbawiony oparcia, runął łbem w dół, rozwalając go o ostrą kamienną krawędź. Przez chwilę drgał konwulsyjnie a potem znieruchomiał. 

Obejrzałem się za siebie. Dwa pozostałe trolle leżały rozciągnięte na ziemi. Moi potomkowie nadbiegali w moją stronę. Pałka Zutt była strzaskana, jej resztki wystawały z zakrwawionej gęby trolla. Xuba miał podarte ubranie i kilka drobnych ran - nic poważnego...

 - Tym razem mieliśmy szczęście. Teraz rozumiecie, jak ważne jest dokończenie palisady? Następnym razem nie damy się zaskoczyć.
 - Ojcze, jesteś ranny! - zawołała Emmyly
 - To nic poważnego. - spróbowałem poruszyć ręką. Zabolało. - Pójdę do Wieszczykura, żeby mnie opatrzył. A potem poproszę Alaryka i Ulfara żeby pomogli nam uprzątnąć to ścierwo. I weźcie tą maczugę - powiesimy ją w domu jako trofeum.

Ruszyliśmy w stronę zabudowań osady. Spomiędzy domów wybiegli inni mieszkańcy. Przekrzykując się nawzajem usiłowali się dowiedzieć co się stało. W krótkich słowach opowiedziałem im o napadzie trolli. 

 - Musimy dokończyć palisadę i to szybko. Kolejne trolle mogą nadejść lada dzień. A kto wie co jeszcze poza trollami czai się na drugim brzegu. - spojrzałem na góry na wschodzie.

Patrząc jak mieszkańcy rozchodzą się do swoich prac, przed oczami stanęła mi chwila, kiedy po raz pierwszy ujrzałem tą krainę... 


*****

Mrok nocy rozświetliła błyskawica. Otworzyłem oczy dokładnie w tym momencie, aby ją dostrzec. I natychmiast zamknąłem je z powrotem oślepiony jej przerażającym blaskiem...

 

1 komentarz: